Do podjęcia tego tematu skłonił mnie dylemat dotyczący wyboru techniki przy dyskopatii kręgosłupa, podyktowany przesłankami merytorycznymi. Swoją głębszą edukację fizjoterapeutyczną rozpoczęłam od technik manualnych i zawsze byłam przekonana, że są najlepsze przy problemach bólowych, pozwalają szybko uzyskać rezultaty zauważalne dla pacjenta i terapeuty, same plusy! Dopóki tacy pacjenci nie zaczęli wracać. Pomijam tu kwestię mojej, całkiem możliwej, nieudolności w wykonaniu zabiegu – pacjentów do domu raczej nie puszczam dopóki nie uzyskam rezultatu widocznego w badaniu. Stwierdziłam, iż konieczna jest nauka stabilizacji uzyskanego wyniku i korekcja dotychczasowego sposobu ruchu (ach, wiem że to niezbyt odkrywcze, ale lepiej późno niż wcale, prawda?). Odnosząc się do wcześniejszych moich wypocin, schemat „terapia tkanek miękkich - poprawiam grę stawową – stabilizuję” sprawdza się przy pacjentach z hipomobilnością. Natomiast u osób z nadruchomością stawów, przy rozluźnionym i osłabionym aparacie więzadłowo – torebkowym, zostaje prawie wyłącznie praca na aparacie mięśniowym! Choć pacjenci mniej ją lubią, bo się męczą i pocą ;)
W tym temacie posiłkowałam się głównie:
1.P. Kwiatkowski, P. Majcher, M. Fatyga „Ćwiczenia stabilizujące kręgosłup szyjny i lędźwiowy w chorobie dyskowej” Ortop. Traumatol. Rehabil. Vol.6, nr 2, 177 – 182, 2004
2.A. Dziak „Bóle krzyża”, PZWL, Warszawa 1990
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz