Jakie są realia pracy w przychodni rehabilitacyjnej, każdy wie. Niekiedy brakuje czasu na przeprowadzenie porządnego wywiadu i badania pacjenta, nie wspominając już o terapii indywidualnej jakąkolwiek z metod. Jednak podejście konformistyczne nikomu nie pomoże, ani nam, ani pacjentom, o tym też każdy wie (no chyba że przez mechanizm placebo). Czas więc zadać pytanie – czy jest możliwe przeprowadzenie skutecznej terapii w dyskopatii kręgosłupa w naszych nędznych, polskich warunkach?
Korzyści płynące z kinezyterapii w tej jednostce chorobowej są bezsporne – mniej objawów neurologicznych i depresyjnych, lepszy stan funkcjonalny i motoryczny, wyższa aktywność społeczna i zawodowa.... a dodatkowo u osób po operacji krążka międzykręgowego (czyli dysektomii) zakłada się dobroczynny wpływ ćwiczeń jako aktywatora plazminogenu, co w efekcie może powodować ograniczone powstawanie blizn okołokorzeniowych. Nie należy zapominać o znacznym obniżeniu poziomu dolegliwości bólowych, wynikającym prawdopodobnie z poprawy mechanizmu osmozy na poziomie krążka międzykręgowego, a co za tym idzie, jego odżywienia.
No dobra, korzyści ogromne, tylko dlaczego moi pacjenci tylko w nikłym procencie mają okazję się o nich przekonać na własnej skórze??? Są dwa możliwe źródła błędów – źle dobrana / przeprowadzona terapia lub.... zaniedbanie ze strony pacjenta. W dalszej części chciałabym się oprzeć na danych dotyczących dyskopatii lędźwiowej.
czwartek, 29 stycznia 2009
wtorek, 27 stycznia 2009
Posłowie (część ostatnia, jakże spóźniona!)
Do podjęcia tego tematu skłonił mnie dylemat dotyczący wyboru techniki przy dyskopatii kręgosłupa, podyktowany przesłankami merytorycznymi. Swoją głębszą edukację fizjoterapeutyczną rozpoczęłam od technik manualnych i zawsze byłam przekonana, że są najlepsze przy problemach bólowych, pozwalają szybko uzyskać rezultaty zauważalne dla pacjenta i terapeuty, same plusy! Dopóki tacy pacjenci nie zaczęli wracać. Pomijam tu kwestię mojej, całkiem możliwej, nieudolności w wykonaniu zabiegu – pacjentów do domu raczej nie puszczam dopóki nie uzyskam rezultatu widocznego w badaniu. Stwierdziłam, iż konieczna jest nauka stabilizacji uzyskanego wyniku i korekcja dotychczasowego sposobu ruchu (ach, wiem że to niezbyt odkrywcze, ale lepiej późno niż wcale, prawda?). Odnosząc się do wcześniejszych moich wypocin, schemat „terapia tkanek miękkich - poprawiam grę stawową – stabilizuję” sprawdza się przy pacjentach z hipomobilnością. Natomiast u osób z nadruchomością stawów, przy rozluźnionym i osłabionym aparacie więzadłowo – torebkowym, zostaje prawie wyłącznie praca na aparacie mięśniowym! Choć pacjenci mniej ją lubią, bo się męczą i pocą ;)
W tym temacie posiłkowałam się głównie:
1.P. Kwiatkowski, P. Majcher, M. Fatyga „Ćwiczenia stabilizujące kręgosłup szyjny i lędźwiowy w chorobie dyskowej” Ortop. Traumatol. Rehabil. Vol.6, nr 2, 177 – 182, 2004
2.A. Dziak „Bóle krzyża”, PZWL, Warszawa 1990
W tym temacie posiłkowałam się głównie:
1.P. Kwiatkowski, P. Majcher, M. Fatyga „Ćwiczenia stabilizujące kręgosłup szyjny i lędźwiowy w chorobie dyskowej” Ortop. Traumatol. Rehabil. Vol.6, nr 2, 177 – 182, 2004
2.A. Dziak „Bóle krzyża”, PZWL, Warszawa 1990
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
